środa, 12 października 2011

Aloha!

Dzisiaj zamęczę was fotkami. A właściwie zamęczę facetów, bowiem większość zdjęć będzie ujęciami kwiatków. Wyspa Big Island zaskoczyła nas różnorodnością kwiatów i drzew. Koło naszego hotelu rosną niezliczone rośliny. Ludzie tutaj są niezwykle serdeczni. Niezwykle naprawdę. Nikt nie przejdzie na ulicy obok siebie bez pozdrowienia. Gdy chodziliśmy ciemną nocą po nieoświetlonych uliczkach mieliśmy stracha, ale zawsze czy to młody człowiek, czy starszy słyszeliśmy miłe powitanie. Temperatura znośna, około 25 - 28 stopni. Kwiaty są tutaj dosłownie wszędzie. Nie trzeba ich sadzić. Rozmnażają się same. Masa storczyków. Jedna rzecz zaskoczyła nas tu nieludzko. Nocą słychać bardzo głośny śpiew setek ptaków. Tak myśleliśmy, że to ptaki,. Ale nie. To żaby śpiewają. I nie ma to nic wspólnego z naszym rechotem. One wydają dźwięki jak kosy, słowiki, czy też inne ptaszki.  Mariusz! Przypominasz sobie swoją podróż po Hawajach. Pozdrów dzieciaki. Rybka mahi-mahi zjedzona. I ono też. Fisch ono przepyszna. Wygląda trochę i smakuje jak tuńczyk, ale jest biała i w smaku nie przypomina ryby. Za to mahi-mahi jest rybna i niesamowicie delikatna.  Poniżej fotki zrobione tylko wokół hotelu.



























Jeśli ktoś myśli, że to koniec zdjęć kwiatów, to się myli. Na wycieczkę pojechaliśmy do punktu zbornego na lotnisku. Ruszyliśmy busem w 21 osób. Program wycieczki to plantacja orzeszków macademii (ponad milion drzew) i fabryka wytwarzająca różne wyroby z orzeszków, następnie cudowne zakątki z jeszcze piękniejszymi roślinami i wulkany.












A to okładka płyty popularnego tutaj Hawajczyka. Jego piosenki dobrze znacie a radia.



Jak Hawaje to i wulkany. Nasz program wycieczki obejmujący to zjawisko, nie był najlepszy. Zobaczyliśmy co prawda pola zastygłej lawy, oraz wiele miejsc ziejących gorącem i krater aktywnego wulkanu, ale niestety czerwonej płynącej lawy nie widzieliśmy. Trochę czujemy się rozczarowani.





A to papryczki piri-piri. Piekielnie ostre. Basia spróbowała, a ja na szczęście nie.






Z ziemi na terenach wulkanicznych zieje gorąc z każdej dziury, a piasek prawie parzy.






A to już fotki z plantacji storczyków. Basia co chwilę wpadała w zachwyt, a i ja z przyjemnością pooglądałem sobie roślinki.













No i oczywiście trenujący chłopcy swój narodowy sport.


Gekony nocą są zawsze tam gdzie źródło światła i pięknie zjadają wszelkie insekty. Co nas tu zaskoczyło, to to, że przecież Hawaje są stanem USA, ale daleko im do Stanów Zjednoczonych. No może nie tak daleko do samych Stanów, ale do wielkich miast. Ogólnie jest czysto, ale dość biednie. Zaręczam was, że w Polsce standardy są o wiele, wiele wyższe. Restauracyjki biedniutkie, sklepy podobnie. Zobaczymy jak będzie na Maui. Kopertka na jutro to przejazd na lotnisko i lot na niedaleką wyspę Maui, słynącą z surfingu. Tam spotykamy się z naszym przewodnikiem Stevem, z którym spędzimy dwa dni na wyspie. Program do ustalenia z nim na miejscu. Jak na razie w karcianych mistrzostwach świata 3:3.
Więcej nie piszę, bo jestem już troszkę zmęczony. Naraźki.


2 komentarze:

izabela.lokiec pisze...

TO JEST BOSKIE

Magdalena Nowacka pisze...

Koniecznie muszę przegrać sobie tę płytę jak wrócicie bo uwielbiam jego piosenki!!! Roślinność jak z bajki, szkoda,że moje storczyki tak nie kwitną :P buziaki!!!