poniedziałek, 3 października 2011

Time Square.

Dzisiaj rano udaliśmy się metrem w kierunku 42 ulicy. Rozpoczęliśmy od Empire State Building. Było trochę śmiesznie. Muszę to opisać:
1. Najpierw pojechaliśmy jedną kolejką
2. Potem była przesiadka na drugą kolejkę
3. Przy wejściu do ESB była kolejka do zrobienia sobie fotki w holu
4. Potem była długa kolejka do odprawy bezpieczeństwa (jak na lotnisku)
5. I kolejka do kasy po bilety
6. Kolejka do przedarcia biletu
7. Kolejka do zeskanowania biletu
8. Kolejka do zdjęcia
9. Kolejka do pierwszej windy
10. Kolejka do drugiej windy
11. Kolejka do wyjścia na balkon otaczający budynek
12. 4 kolejki do tego aby stanąć w pierwszym rzędzie i zrobić zdjęcia z czterech stron świata
13. Kolejka do schodów, aby nie jechać pierwszą windą (buło szybciej)
14. Kolejka do windy
15. Kolejka po odbiór zdjęcia
I już koniec kolejek. Bez kolejek można to zrobić w godzinę z przejazdem, a z kolejkami zajęło nam to 3 godziny. Śmiesznie? Nieprawdaż? Widoki piękne i naprawdę wysoko. Byliśmy na 86 piętrze.











Później udaliśmy się piątą aleją i 42 ulicą do Madame Tussauds. Było dużo zabawy.









Obok pospacerowaliśmy po Time Square, zjedliśmy amerykański Lunch i udaliśmy się do portu, aby zwiedzić okręt podwodny i lotniskowiec Intrepid. Okręt podwodny to masakryczna klaustrofobia. Chyba nie chciałbym nim pływać. Natomiast lotniskowiec to zaprzeczenie poprzedniego statku. Wielkie przestrzenie i super samoloty. 








Na koniec taksówką wróciliśmy w okolice hotelu i Basia udała się na mały schoping... nie kupując niczego. Nóg już nie czujemy i przyszliśmy do hotelu odpocząć. Zaraz wychodzimy na kolację i nie mamy już ochoty na zwiedzanie czegokolwiek. W planie był jeszcze jakiś schow na Brodwayu, ale chyba nie damy radę. Na kolacji będzie kolejna kopertka zawierająca plan na dzień jutrzejszy. Będzie to lot do San Francisco i wolny wieczór. Nasza różnica czasowa wzrośnie do 9 godzin. Jak u was będzie 8 rano, my na zegarkach odczytamy 23.00. Ciężko będzie. Zabrakło nam czasu na zwiedzenie wspaniałych muzeów, ale będzie to pretekst do tego aby kiedyś wrócić do Nowego Jorku. Rodzina Basi odnaleziona w punkcie imigracyjnym prawdopodobnie jest prawdziwą rodziną, bo wiemy tylko, że licznie wyjechała do Stanów przed laty, ale konkretnych osób nie rozpoznajemy. Będziemy o tym wiedzieć po konsultacji z rodzicami.
Bardzo interesujące jest jeszcze to, że w Nowym Jorku praktycznie nie ma znaków drogowych. Autentycznie.  Nie ma znaków pierwszeństwa przejazdu, ograniczenia prędkości, zakazu wjazdu, skrętu, ani żadnych innych. Wiadomo z jaką prędkością można się poruszać w mieście, nie ma znaków ostrzegawczych. Na skrzyżowaniach jeśli droga poprzeczna jest jednokierunkowa, to informuje o tym strzałka "one way". Sygnalizacja świetlna jest i obowiązuje tylko pojazdy. Piesi mają albo czerwoną dłoń informującą o tym, że przechodzić nie należy, albo białą rączkę mówiąca o drodze wolnej. Jednakże jest to tylko informacja o pierwszeństwie. Jeśli żaden pojazd nie nadjeżdża - można iść na czerwonym. Żadnego znaku nie widziałem. Poza tym policja nie ma alkomatów. Jeśli mają podejrzenie o napitym kierowcy, to każą mu przejść po linii prostej, albo powiedzieć alfabet, czy też trafić palcem do nosa. Generalnie są zasady i znaków drogowych nie potrzeba. A policji jest chyba z dwadzieścia razy tyle co w Polsce. Są po prostu wszędzie. Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale przecież to takie pozytywne zmęczenie. Jutro pewnie nie będę miał co pisać, ale już pojutrze wracamy na bloga. Pa.

4 komentarze:

podróże uszatka pisze...

Jak miło zacząć dzień od porannej lektury bloga. Pozdrawiam Was bardzo mocno. Czekam z niecierpliwością na następne koperty :) buziaki, Danusia

moni.ka pisze...

Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się że trafiłam na Wasz blog! Pozdrawiam Monika

Sylwia pisze...

Piękne widoki, cudne opisy iii długie kolejki, które dają trochę do myślenia. :)) a morze by tak stworzyć taką ulicę "Time Square" w Trzebiatowie? mielibyśmy mały T. New York?!
Pozdrawiamy i czekamy na kolejne kopertowe niespodzianki!;)

izabela.lokiec pisze...

Stanie w kolejkach daje niepowtarzalną okazję do obserwacji zachowań ludzi i miejsca w którym stoicie.Cudne widoki tych wszystkich budowli,reklam i przechodniów.I prosze jak najmniej opisów zmęczenia.Nie tego oczekujemy.Basia ,no proszę, jak mażesz robić zakupy bez zakupów.O Matko Piotr pisz więcej cały czas mam niedosyt Waszych wrażeń.pa Iza