sobota, 8 października 2011

Beverly Hills.


Kolejny dzień obfitował w dwie wycieczki. Pierwsza autokarowa pokazała nam miasto, natomiast druga otwartym pick-upem pozwoliła nam popatrzeć jak mieszkają gwiazdy. Rozpoczęliśmy od Teatru Kodaka, w którym to odbywa się gala rozdania Oskarów. Teatr jest położony przy Hollywood Bulvard. Kilkukilometrowa ulica co metr ma gwiazdę w chodniku z imieniem i nazwiskiem kogoś słynnego. Jest tych gwiazd grubo ponad dwa tysiące, dlatego też znalezienie kogoś konkretnego jest niezwykle trudne. Poza tym przed Chińskim Teatrem są odciski stóp i dłoni aktorów. Dostaliśmy od KH zadanie odnalezienia Franka Sinatry i oczywiście zadanie wykonaliśmy. Oczywiście muszę dopisać, że to Basia znalazła :).





A ten czarny gościu zapytał mnie jak mam na imię i z jakiego kraju pochodzę, po czym zaczął rapować używając tych słów.


Ta fotka jest oczywiście dla mojego synka Tomaszka, wariata na punkcie Gwiezdnych Wojen, których nota - bene jego ojciec jeszcze nie widział.


A to Rodeo Drive. Louis Vuitton, Prada, Gucci... Wszystkie najlepsze marki w jednym miejscu. To tu ubierają się gwiazdy.


Można tu spotkać też takie perełeczki.




Generalnie wycieczka była dość nudna, bo nie dość, że przez 90% jej czasu siedzieliśmy w autobusie i słuchaliśmy przewodnika, to jeszcze szyby były zaklejone jakąś półprzezroczystą reklamą i nie można było robić zdjęć. Poniżej dzielnica meksykańska.


A takie chamskie tabliczki przyczepiają sobie tour-operatorzy. Albo na przykład - "Pamiętaj, że napiwek powinien wynosić od 15 do 20 procent ceny wycieczki", albo "Wielki napiwek za super wycieczkę". Strasznie mnie to wkurza. I gówno dostali. 


Poniżej kościół znany z filmu Zakonnica w przebraniu z Whoopi Goldberg.



To jest dom... No właśnie nie wiem kogo, bo za dużo tego było.



Quentin Tarantino


Tu mieszka ktoś odważny.


Kirk Douglas





A ten gościu rozbawił wszystkich. Na dupie miał stringi. Pełno tu takich wynalazków.




Więcej zdjęć na dzisiaj nie mam, ale jeszcze trochę popiszę. W centrum LA była demonstracja, o której coraz częściej mówi TV i pisze prasa. Widzieliśmy ją też w NY. Nazywa się ją Okupuj Wall Street. Ponoć wczoraj w NY demonstrowało już 5 000 osób. Jak my tam byliśmy, nie było ich więcej jak kilkaset. Żądają wyższego opodatkowania najbogatszych, poza tym chcą większej ilości miejsc pracy i zniesienia przywilejów banków. Ten drugi i trzeci postulat rozumiem, ale żeby podnosić podatki :(. Wieczorem udaliśmy się do Kodak Theater (tam gdzie odbywa się gala rozdania Oskarów) na spektakl Cirque de Soleil. My mamy trochę kota na ich punkcie, bo są po prostu wspaniali. Doskonała muzyka na żywo i występy, jakich w TV nie ogląda się wcale. Fotek nie mam, bo nawet nie wolno komórki wyciągnąć. Trochę ich rozumiem, bo jakby się ukazały filmy ze spektakli, pewnie spadłaby ilość widzów, a ponadto ułatwiłoby to kopiowanie ich przez konkurencję. To nie jest zwykły cyrk. Tu nie ma ani jednego zwierzaka, czy żonglera. To połączenie koncertu, baletu i niezwykłych umiejętności gimnastycznych. Miesiąc temu pisałem wam, że byliśmy na ich występie w Alicante (a kiedyś w Berlinie). Oczywiście zawsze jest inny program. Oczywiście wrażeń mieliśmy co nie miara. Było przecudnie!!! Wracaliśmy około 23.00 i warto było przejść się po Hollywood Blvd. Całą masa laseczek. Wszystkie identyczne. Jak by wam to opisać... Jak mnie znacie, to wiecie jaką opaskę elastyczną zakładam na łokieć do gry w tenisa. Więc laseczka musi wziąć taką opaskę w czarnym kolorze o rozmiarze XXXL i nanizać się cała na nią tak, aby sięgała od piczki do sutków, zakrywając prawie w całości te organy. Chyba to nie jest takie proste, bo są okrutnie nakremowane i natalkowane (chyba dla łatwiejszego wsuwania opaski). Do tego należy wyszukać jak najwyższe szpilki. Mogą być za duże, to nie przeszkadza. Teraz należy nauczyć się chodzić w specjalny sposób. Musi wyglądać tak, jak by się szło po bruku podczas trzęsienia ziemi. Należy na wszystkie możliwe strony wykoślawiać stopy. Poza tym trzeba mieć przy sobie dowód osobisty, bo ochrona nie wpuści do klubu. Tak wyposażone laseczki łączą się w stada od 3 do 8 egzemplarzy i wyruszają do miasta.     Tłumy takich. Tylko wyrywać. Same Pretty Woman. Nie mam niestety fotek, bo nie braliśmy na spektakl aparatu. 
Fajne mają tutaj ceny w restauracjach (zresztą nie tylko w restauracjach). Oglądasz sobie menu i kalkulujesz swoje możliwości. Ale nie można zapomnieć, że są to ceny bez podatku i należy się od 10 do 20% napiwku. Pewnego razu zapłaciłem kartą po kolacji. Podatek sobie doliczyli, ale napiwku nie. Jak wyszliśmy na ulicę, to przyleciał do nas kelner i zażądał kasy za obsługę. Wkurzył mnie, więc nie chciałem mu dać, ale on w końcu zwyciężył pokazując jak drobnym maczkiem jest napisane na końcu menu, że są to ceny bez TAX i kasy za obsługę. 
Kolejna kopertka otwarta. Jutro Las Vegas. Lot około południa i o 14.00 - 15.00 powinniśmy być w hotelu. A o 19.00 idziemy na... oczywiście Cirque de Soleil. Spektakl o nazwie KA, jest grany tylko w Vegas. Ponoć super sprawa.
No to do następnego wpisu. Z pewnych względów logistycznych, może się zdarzyć, że dopiero za kilka dni coś napiszę. Będziemy mieli wypełnione mocno dni, także nie wiem czy znajdę chwilę na pisanie. Ale zobaczymy. Naraźki.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

dziekuje za Franka!!!! Vegas.....wow to prosze dyszke obstawic w ruletce (czerwone).:)buzki.kh

kasieniak pisze...

Dopiero dziś przeczytałam wszystko za jednym zamachem! Naprawdę można trochę sobie uświadomić jak tam jest:) Super Wujek, że tak Ci się chce codziennie pisać! Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)
Kasia Smólska

Magdalena Nowacka pisze...

Wyjazd się rozkręca :))) koniecznie musicie zagrać na jednorękich bandytach w Vegas, jest ich tam ponoć mnóstwo i łatwo coś wygrać :) buziaki!!!

izabela.lokiec pisze...

8.10.2011
To Wasze zwiedzanie to ciężka harówa.
Podziwiam Wasze refleksie i opisy.Brawo , bawcie się dalej tak fajnie.Mało informacji na temat posiłków i smaków.
W casynach proszę o ostrożność zwłaszcza Basia.Pa Iza

Anonimowy pisze...

Witam, jak miło z Wami podróżować w ciepełku, kiedy u nas już zimno.Basiu nie zaczepił Cię na Beverly Hills Richard Gere w Lotusie ??? Pozdrawiam Danusia.

Anonimowy pisze...

Podziwiamy Was. Śledzimy całą Waszą podróż z zainteresowaniem. Ale macie kondychę. Ciekawi nas też podróż kulinarna. Pozdrawiamy Was bardzo mocno. Lidia i Roman