Witamy.
Dzisiaj króciutko, bo tylko
jechaliśmy prawie na wybrzeże karaibskie i za dużo się nie działo. Na pierwszej
fotce jest dom Adobe, czyli z gliny i patyków. To naprawdę jest dom i to przy
głównej drodze. Niestety wielu ludzi tak mieszka. Druga fotka to policjant. Oni
tutaj chodzą wielkim giwerami. Potem
macie odpowiednik naszego Tour de Pologne, czyli wyścig dookoła Gwatemali. A
kolejne zdjęcie jest bardzo ciekawe. Facet z pistoletem. W całej zachodniej
Gwatemali faceci mają broń. Wszyscy. Jak dzieciak kończy 18 lat to dostaje od
ojca kapelusz, pas i pistolet. To legalne. Hodowcy krów czują się jak
amerykańscy kowboje. Do naszego hotelu nie wolno wchodzić z bronią. Mamy
urokliwy duży bungalow. Ale tylko do jutra, bo rano płyniemy rzeką nad wybrzeże
Karaibskie, do którego mamy jeszcze 31 kilometrów. Tam szybkie zwiedzanie miejscowości
Livingston, którą zamieszkują potomkowie niewolników afrykańskich. Potem
wracamy i jedziemy 4h do Flores, w okolice archeologiczne do Tikal. No to na
tyle. Mamo Józefko! Jakie tu dobre krewetki. Mamo Lilo! Jak tu cieplutko.
Zdzichu! Jakie tu fajne warunki do opalania. Kaziku! Tutaj wódkę podają z
robakiem w butelce – musiałbyś się stać abstynentem.
Naraźki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz