środa, 21 listopada 2012

Prawie Karaiby

Witamy. Dzisiaj króciutko, bo tylko jechaliśmy prawie na wybrzeże karaibskie i za dużo się nie działo. Na pierwszej fotce jest dom Adobe, czyli z gliny i patyków. To naprawdę jest dom i to przy głównej drodze. Niestety wielu ludzi tak mieszka. Druga fotka to policjant. Oni tutaj chodzą  wielkim giwerami. Potem macie odpowiednik naszego Tour de Pologne, czyli wyścig dookoła Gwatemali. A kolejne zdjęcie jest bardzo ciekawe. Facet z pistoletem. W całej zachodniej Gwatemali faceci mają broń. Wszyscy. Jak dzieciak kończy 18 lat to dostaje od ojca kapelusz, pas i pistolet. To legalne. Hodowcy krów czują się jak amerykańscy kowboje. Do naszego hotelu nie wolno wchodzić z bronią. Mamy urokliwy duży bungalow. Ale tylko do jutra, bo rano płyniemy rzeką nad wybrzeże Karaibskie, do którego mamy jeszcze 31 kilometrów.  Tam szybkie zwiedzanie miejscowości Livingston, którą zamieszkują potomkowie niewolników afrykańskich. Potem wracamy i jedziemy 4h do Flores, w okolice archeologiczne do Tikal. No to na tyle. Mamo Józefko! Jakie tu dobre krewetki. Mamo Lilo! Jak tu cieplutko. Zdzichu! Jakie tu fajne warunki do opalania. Kaziku! Tutaj wódkę podają z robakiem w butelce – musiałbyś się stać abstynentem.
Naraźki










Brak komentarzy: