środa, 2 listopada 2011

Sydney

Dolecieliśmy do Sydney. W Christchurch wstrząsów nie odczuliśmy. Niestety Dominika nie odezwała się, pomimo, że dzwoniliśmy do niej parę razy i wysłaliśmy maila. Ale nic to. Damy radę. Jutro o 10.00 jedziemy na wycieczkę po Sydney. A co będzie to opowiemy jutro. Na fotkach Basia w kwiatkach (zamęczy mnie nimi). Na ostatniej fotce panowie likwidują klomb wykopując łopatą wieloletnie rośliny i wyrzucając je i pewnie zasadzą nowe kwiatki. Basi się serce krajało. Teraz idziemy na wieczorne spotkanie z miastem. Naraźki.



1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Witajcie Drodzy. Dominika Was oczekuje. W Au nie ma pośpiechu. Pozdrawiamy. Lidia i Roman