poniedziałek, 21 listopada 2011

Phuket - wyspy


Wybraliśmy się na całodzienną wycieczkę szybką łodzią (prawie 90 km/h) aby odwiedzić 7 wysp. I byłoby pięknie, żeby nie pogoda. Przed wypłynięciem musieliśmy podpisać papiery, że zgadzamy się na podróż przy 2 metrowych falach i 60% prawdopodobieństwu deszczu. Pierwszy kurs trwał ponad godzinę i trzepało nieludzko. Kto siedział z przodu podskakiwał cały czas. Dupska fruwały. My siedzieliśmy z tyłu i było lepiej, ale nie na tyle aby Basia mogła to znieść. Zeżarła 3!!! tabletki na rzyganko. Wysiadła niemal martwa. Wiadomo już było, że radości miała nie będzie. Przemoczeni byliśmy doszczętnie. Deszczyk nie opuszczał nas prawie cały dzień. Masakra. Gdyby była ładna pogoda i spokojne morze - byłoby pięknie. Wysepki cudowne. Udało mi się tylko snurkowanie.


Thailand designe.


Wszędzie są przygotowani na tsunami.











Pogoda sprawiła, że nawet zdjęć nie chciało mi się robić, bo z góry było wiadomo, że będą z kiepskimi kolorami, a ja nie podkręcam marnych zdjęć, tylko publikuję takie jak wyjdą. Poniżej obazek kraba. Wynoszą ze swojej dziurki kulki piasku tworząc przepiękne obrazki. Tu palma.



A to sprawca zamieszania. Przy dużej szybkości łódka skakała jak ping pong na stole.


I to w zasadzie już prawie wszystko. Dzisiaj idziemy na jakiś wspaniały występ, mega ogromny ze słoniami i super kolacją. Fotek jednak nie będzie, bo na bramce bezpieczeństw przy wejściu odbierają wszystko co może zarejestrować obraz. Bzdura, ale nie ma wyjścia. Wraz z dzisiejszym dniem mamy trzy dni laby. Jutro po południu pojedziemy jeszcze na końcowe zakupy, więc może coś nowego zobaczymy. Aniu B. pytasz jak dobieraliśmy trasę. To proste. Jako że był to prezent dla Basi, a jej marzeniem była Polinezja Francuzka, Nowa Zelandia, Australia i Tajlandia, to trasa ułożyła się sama. Pododawałem jeszcze kilka państw po drodze. Całość przygotowało nam biuro Top Travel z Warszawy. Była to kilkumiesięczna wymiana maili (na pewno ponad 100) i tak docieraliśmy szczegóły i wszelkie drobne elementy każdego dnia. Już chyba pisałem, że byliśmy z nimi nie pierwszy raz na takim wyjeździe. Szczególnie polecam Madagaskar dla tych, którzy lubią przyrodę, zwierzęta i ludzi. Dla mnie to chyba była najpiękniejsza podróż. Należy dodać, że większość zwierząt, owadów i roślin na wyspie jest endemicznych i nie da się ich spotkać nigdzie na świecie. Poza tym egzotyka nieludzka. Może jeszcze kiedyś tam wrócimy.
I jeszcze ciekawostka z wczorajszego wieczora. Nasze okno wychodzi na ocean. Spojrzałem po zmroku i oczom nie wierzyłam. Na morzu było kilkadziesiąt statków mocno świecących. Były bardzo daleko i widać było tylko ostre światła. Najazd na Tajlandię przez obce mocarstwo - to była pierwsza myśl. Ale naprawdę to były statki poławiające krewetki. Rozkładają szerokie ramiona z bardzo mocnym światłem, bo krewetka idzie właśnie tam gdzie jest jasno. To takie ułatwienie połowów. Widok nieludzki.

Na koniec fotki z neta. Tak to miało wyglądać:




I jeszcze deser



Narażki

1 komentarz:

Magdalena Nowacka pisze...

I tak podziwiam, że wsiedliście na tą łódkę, ja bym się nie odważyła, choć znając życie Tomek też by mnie namówił :P wysepki wyglądają na bardzo urokliwe. Pozdrowionka!!!