niedziela, 20 listopada 2011

Phuket - wieści z wnętrza wyspy.

Nie ma to jak tajska zupa. Rozpala zmysły i podniebienie.


A to jeżdżąca reklama tajskiego boksu.



Po południu pojechaliśmy na wycieczkę do wnętrza wyspy. Nie ma to jak dobrze się ubrać w 35 stopniowy upał.


Naprawa asfaltowej drogi, to tutaj prace ręczne.


Słonie można tutaj bardzo często spotkać.


Na szczycie największej góry na wyspie Phuket budowany jest 45 metrowy posąg Buddy.



Kiedyś miał 11 metrów, ale stwierdzono, że jest za mały i postawiono nowego większego. Tego wielkiego widać niemalże z każdego miejsca wyspy.


Zaliczyliśmy też największy w Phuket kompleks świątyni.





W jednej świątyni można sobie powróżyć. Bierze się kubek z takimi niby bierkami i potrząsa się tak długo, aż jedna bierka wypadnie. Odczytuje się na niej numer i idzie do bocznej nawy, gdzie z przegródki z jej numerem wyciąga się wróżbę. Mi wypadło 6 lub 9 i nie mogłem tego ustalić, więc nie wziąłem swej przepowiedni. Basia nie chciała tego robić. Poza tym można zadać sobie pytanie z odpowiedzią tak lub nie. Rzuca się dwa patyki o różnych stronach i jak wypadną tak samo to jest nie, a jak odmiennie to tak.



Na górze widać odległego Buddę.


A to przetwórnia orzeszków nerkowca. Objedliśmy się nimi okrutnie. Były w wielu smakach. Do tego masa innych łakoci, wszystko za free. Poza tym można było kupić całe opakowania. Basia kupiła dużo.


A na koniec dnia weekendowy market. Ale pyszności się najedliśmy. Sami zobaczcie:



A to są cuda na kiju. Cena jednego dania (patyczka) to 1 - 1,5 złotych.











Powyżej Basia ze śmierdzącymi Durianami. Tak śmierdzą, że jest zakaz wchodzenia z nimi do środków masowej komunikacji i do windy. Dzisiaj płyniemy szybką motorówką odwiedzić dużo wysp, nurkować i się opalać. Niestety jest 6.30 rano i brak słońca. Do dupy.

4 komentarze:

Magdalena Nowacka pisze...

Na sam widok Duriana wróciły wspomnienia z Naszej podróży :) jedzenie wygląda wybornie i jest tak kolorowe,że od samego patrzenia można się najeść :P no może poza sałatką z mrówkami, pewnie wchodziły między zęby, fuuu.. :P

Ania Bosak pisze...

Uwielbiam orzeszki nerkowca! Skoro mają takiego dużego Buddę to trzeba pomyśleć nad nowym największym na świecie Jezusem, bo wstyd, żeby był tyle mniejszy :)

izabela.lokiec pisze...

A tak w ogóle to po co Wy wracacie ,chyba żeby majtki przeprać.Bardzo proszę z powrotem wokół świata tylko inną trasą .Wy tego świata dotykacie , próbujecie ,smakujecie A MY PRZEŻYWAMY RAZEM Z WAMI TĘ CUDOWNĄ PODRÓŻ.No dalej ruszać się, wyprać gacie Malutkiego utuli ,pierogi u babci Juzi przekąsić.SWIAT CZEKA i my też.


Czekamy na Was z utenskinieniem .Pa Iza

Anonimowy pisze...

Iza dobrze pisze:)kh