wtorek, 3 listopada 2009

Krajobraz księżycowy

Dzisiejsza wycieczka, to podziwianie iście księżycowego krajobrazu. Lanzarote to wyspa wulkaniczna i mało jest jeszcze na niej normalnego roślinnego życia. Ze zwierząt, można tu spotkać koty, muchy i trochę ptaków. Rośliny, to tylko sztucznie utrzymywane palmy przy ośrodkach wczasowych, hotelach i domach. Gdzie nie gdzie uprawia się winną latorośl i kilka warzyw. Ale jest to uprawa na lawie wulkanicznej, która absorbuje wilgoć z porannej rosy. Pojeździliśmy trochę po wyspie w poszukiwaniu najciekawszych miejsc związanych z wybuchem wulkanów w osiemnastym wieku. Lawa tu się lała przez kilka lat. Po drodze wsadziłem ojczulków na wielbłąda i z pół godziny sobie połazili w karawanie. Potem obiadek w malowniczej restauracji w domu który jako jeden z nielicznych przetrwał wybuchy wulkanów sprzed 300 laty. Odwiedziliśmy też tubylczy cmentarz. Standardowo idziemy dzisiaj do naszego Chińczyka na WIELKĄ WYŻERKĘ! Po prostu pękamy zawsze po niej. Dzisiaj już chciałem zaproponować, żebyśmy może delikatniej potraktowali swoje żołądki, ale Kazik stwierdził, że stawia chińszczyznę, więc odmówić nie wypada. A poza tym na obiad było niezwykle wykwintnie (czytaj - maleńkie porcyjki), zatem nie będziemy sobie żałować. Maile tu odbieram, ale wysyłać nie mogę, zatem mała prywata: ARKU! My wracamy w piątek po południu, więc nie wiem czy dam radę wpaść na lotki. Pewnie żona też będzie mnie chciała dla siebie. Jutro dzień przedostatni - udamy się śladami lokalnego artysty Cesare Manriqua. Dz

Brak komentarzy: