A ludziki poniżej to Polacy. Żeby było ciekawiej to znajomi Krzyśka Majchrzaka z Malborka. Góra z górą... najgorsze było to, że się dowiedzieliśmy o tym, że oni widzieli w Tortuguero jak się małe żółwiki wykluwały i zasuwały do morza. A my nie!!!
A ta niegroźna. To ta co nosi listki, aby zrobić sobie wyściółkę gnijącą, umożliwiającą uprawę grzybów, które stanowią podstawowe ich pożywienie. Jest tak silna, że trzymana w palcach potrafi utrzymać duże źdźbło trawy. Indianie stosują ją do zaszywania ran. Przeciętą skórę zbliża się do siebie, przystawia mrówkę i ona mocno łapie oba brzegi skóry. Potem ukręca się jej główkę, a klamra pozostaje zaciśnięta.
Tutaj dwa motyli pozują do zdjęcia z pięknym kwiatkiem.
A to ślimaczek na liściu.
A tu jest most w dole. Myślę, że trzeba większego powiększenia.
A to już nasz hotel, a raczej rejon basenów termowych. Z góry Arenal, czynnego wulkanu spływa woda podgrzana do około 40 stopni. Hotel to wykorzystał i w dżungli stworzył setki metrów chodników wokół rzeczek spływających z gór, w których można się kąpać. Całość kończy się na dole restauracją, szatniami i barem w basenie. Jest bajecznie. A jeszcze lepiej wygląda to po zmroku. W ciemności z nielicznymi lampkami przechadzanie się i kąpiele, to wspaniała sprawa.
No to naraźki. Jutro znowu dzień podróży, ale chyba nie za długi. Najpierw autko, potem statek przez jezioro Arenal i znowu autko do Monte Verde. O ironio przecież Monte Verde to nic innego jak nasza Zielona Góra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz