Dziś głównie kwiaty, których jeszcze na blogu nie było. Zrobiliśmy sobie marsz do odległej plaży. W sumie 13,8 km. Było wesoło, odkrywczo i smacznie. Aktywny dzień, ale spokojny i męczący. Dziś deszcz i nie bardzo wiadomo co robić. Pójdziemy chyba z parasolami do kościółka.
A to muszelki do makaronu. Pani wygrzebywała je na plaży. Basia bardzo chciała pomagać.
Obiad jedliśmy w jakimś kardynałkowie. Były ich dziesiątki.
Japońska sesja.
I samozachwyt.
Kąpiele i sponiewieranie. Przez fale sponiewieranie!
I radocha po sponiewieraniu.
Powrót tubylczym autobusem.
Kończę, bo idziemy na śniadanie i na mszę. Naraźki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz