Dotarlismy do pieknego wybrzeza Ngapali. Po drodze zajechalismy jeszcze na targ lokalnych byczkow.
Jak przyjechaliśmy, to było tylko 21 turystów w naszym ośrodku. Teraz troch dojechało i jest może 35. Jako że jest to bardzo duży teren o szerokości kilkuset metrów i długości dobrze ponad kilometr, nie spotyka się tu w ogóle ludzi. Zawsze kilku gdzieś pojedzie, kilku popłynie, kilku jest w pokoju, kilku w restauracji, kilku w SPA - Na plaży wczoraj leżeliśmy z jeszcze jedną parą. Na plaży o wielkości plaży w Mrzeżynie, ale szerszej. Poezja. Oczywiście leżąc sobie można zamawiać napoje i obiad wprost do leżaka. Idąc po plaży jest głupio, bo nie ma na niej śladów ludzkich stóp. Za to śladów krabów są miliony. Basia się wczoraj wypuściła na kilkukilometrowy spacer brzegiem morza i szła z "koleżanką". Koleżanką wielką rybą. Basia szła sobie w wodzie, a obok w jej tempie płynęła sobie wielka ryba. I tak przez 20 minut. Na niedzielę zamówiliśmy sobie samochód do oddalonego o jakieś 5 km miasteczka, w którym jest kościół katolicki. O 8.00 msza i potem jedziemy na rynek lokalny. W poniedziałek płyniemy łodzią na dwie wyspy - Pearl Island i White Island Sandy. Tam zostawiam Basię i płynę na ryby.
Naraźki
4 komentarze:
Wowww.. alle widoczki :))) a ten Wasz przybytek jak z bajki, full romantic ;)
teraz to pozostalo nam tylko wow....
Tutaj tot jak w bajce, cudownie!!!! Buziaki Renata
Już chyba nic lepszego sobie nie można wydarzyć...
Prześlij komentarz