Śniadanko zjedliśmy na Orchard Road, głównej ulicy handlowej. Oczywiście chińskie żarcie - tym razem zupy chińskie z mięskiem i pierożkami.
Zakupy nie były udane. Nie dostaliśmy tego czego poszukiwaliśmy. Następnie metrem udaliśmy się do Little India (dzielnicy Hindusów). Metro różni się od naszego tym, że nie widać torów. Na wysokości drzwi metra rozsuwają się drzwi. W ten sposób samobójcy muszą szukać innych metod zakończenia żywota. W metrze nie wolno żuć gumy. Guma przyklejona do rantu drzwi uniemożliwia ich domknięcie. Za to jest wysoka kara. Kara jest też za rzucenie papierka, niedopałka, czy też w ogóle za palenie na dworze (na ulicy) w miejscu niedozwolonym. Za to Singapur jest najczyściejszym miastem na świecie.
Littke India to mieszanina zapachów, ozdób kwiatowych, złota, owoców - warzyw i suszonych ryb. Jak na Singapur, to slamsy.
Stamtąd udaliśmy się taksówką do kolejki linowej, która przeniosła nas na wyspę Sentosa. Jest to miejsce rozrywki.
Sama podróż kolejką, to niezłe wrażenie. Trasa prowadzi nad rzeką i w środku przechodzi przez wieżowiec. Na miejscu odwiedziliśmy kino trójwymiarowe, muzeum robaków i motyli (w części żywych), Sky Tower, czyli ruchoma wieża widokowa, spektakl fontann (po zmroku), występy delfinów, a także największe na świecie oceanarium.
Jutro rano lecimy dalej i już pojutrze będziemy w naszym głównym miejscu docelowym, czyli w Raji Ampat, gdzie w dziczy około 10 dni będziemy podglądać cuda morskiej fauny i flory. A będzie co oglądać.
To auto przypłynie do Polski za miesiąc. Nie zazdraszczajcie.
A to centrum handlowe z totalnym bałaganem schodów ruchomych.
No to do następnej informacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz