czwartek, 27 listopada 2008

Trochę inne pieczenie prosiaka




























Fotki dołączę jak będzie szybszy net. Może nawet dzisiaj wieczorem (naszego czasu).

Dzisiejsza wizyta w wiosce papuaskiej powaliła nas na kolana. Samochodami jechaliśmy może około godziny i kawałek szliśmy pieszo. Przywitali nas swoim tańcem wojennym prezentując sposoby walki pomiędzy plemionami. To był pokaz. Bardzo ciekawy, ale jednak pokaz. Następnie zaprosili nas do swojej wioski na pieczonego prosiaka. Sposób przyrządzania był rewelacyjny. Najpierw opróżniono dół z gnojowicy. Smród był nie do zniesienia. W tym momencie chciałem już sobie stamtąd pójść, ale dobrze, że zostałem. Następnie przyprowadzono prosiaka i jeden z Papuasów trzymał go w rękach, a inny strzelił do niego z łuku w serce. Następnie uwolniono go aby się w spokoju wykrwawił. Inna ekipa w tym czasie ułożyła drewno a na nim kamienie i podpaliła ten stos. Świnka jak już padła, powędrowała na ognisko w celu opalenia i obrania jej ze skóry. Kobiety rozpoczęły wymoszczanie dołu ogromnymi ilościami trawy, wywiniętymi po metrze poza nim. Świnka po oczyszczeniu skóry została rozebrana. Pomagały dzieci i… psy. Wymoszczony dół pokryła warstwa liści różnych roślin i ziół. Ilość jednej warstwy to kilka (może 6) dużych worków (jak na ziemniaki). Kamienie z ogniska powędrowały na liście, na to znowu kilka worków trawy, ponownie kamienie, następnie rośliny do spożycia (kapusta, fasolka i inne nam nieznane). Znowu kamienie, teraz ziemniaki i maniok, zielsko, elementy świnki, zielsko i na końcu wszystko przykryte wcześniej wywiniętą trawą i zawiązane z końcową warstwą kamieni. Całość trwała ponad cztery godziny. Prosiaczka nikt z nas nie odważył się skosztować, ale znaleźli się odważni na słodkie ziemniaki. Przez cały czas oczywiście przebywaliśmy z dzikimi podglądając ich życie i pomagając w przygotowaniu posiłku. Na koniec zaprezentowano nam dwustu sześćdziesięcio letnią mumię wojownika. Wracając odwiedziliśmy rynek oferujący wszystko co jest potrzebne do życia. Dzień pełen wrażeń, tak naprawdę to nie do opisania. Może film odda tę atmosferę bliżej. Pełna egzotyka. Pełna dzicz.

Brak komentarzy: