No i rozpoczęło się nurkowanie. Trzy dziennie, za każdym razem gdzie indziej. Widoczność pod wodą dobra, choć nie idealna. około 10 - 20 metrów. Jest tu bardzo dużo ryb, a jak są rybki, to widoczność jest ograniczona. Organizacja nurkowań super. Niczego się nie dotykamy przy przygotowaniu sprzętu. Wszystko sami noszą i oporządzają. Plan jest taki, że pierwszy nurek jest o 8.00, następny o 11.15, potem obiad na którejś z dzikich wysp, nurek o 15.00 i dla chętnych nurkowanie nocne o 18,45. Zejście pod wodę trwa około godziny. Ja wychodzę nieco wcześniej, bo zużywam szybciej powietrze. Pod wodą cuda. Żółwie, rekiny, rybki, ślimaki, skorupiaki, rafy... Ten w paski poniżej to ślimak.
Poniżej jest rekin, który ypodabnia się do piasku na dnie. Trudno go dojrzeć.
A tu rafa taka jakiej tutaj nie brakuje.
Wybraliśmy się w podróż do drugiego ośrodka, gdzie mieszka część z nas. Zupełnie inny klimat. Życie całkowicie na dziko. Ma to swój urok, może nawet większy od tego, który my doświadczamy, ale też są to niewygody. Brak klimatyzacji, tv, lodówki, toalety. Za to jest jeszcze bardziej dzika przygoda. Mogę już doprecyzować wcześniejszą wiadomość. Pracuje tutaj ponad 100 osób w obu ośrodkach, a miejsc dla turystów jest 36.
Do Kri - Eco wiedzie droga przez dżunglę (ponad 1 godzina drogi) lub brzegiem morza. My wybraliśmy się drugą opcją.
Jeszcze jakaś fotka z wody się zapodziała.
Basia zaplata liście palmowca, tworząc ozdoby.
Wypływamy na nurkowanie. Wszustkie miejsca nurkowe oddalone są maksymalnie o 15 minut łodzią.
To jest dom na palach dla czterech osób.
A wieczorem czekała nas niespodzianka. Była właśnie 5 rocznica istnienia naszego ośrodka Sarido.
Zaczął oczywiście Max od przemówienia, potem jedna z Papuasek wygłosiła modlitwę, Polacy odśpiiewali "Sto Lat" i przystąpiliśmy do wyżerki. Bardzo smacznie. Następnie zaczęły się śpiewy papuasów. Cudowne chóralne śpiewy, naprawdę urzekały. A jak śpiew to i tańce. Barzdo miły wieczór.
Poznałem Sweety. Koto to - już jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz