środa, 13 maja 2015

Powrót

No i chyba koniec wakacyjek. Wczoraj odbyliśmy długi rejs do Cinque Terre. Miasteczka przyklejone do górskich zboczy tuż przy morzu. Piękne. Zdjęcia tego nie oddadzą, ale było cudownie. Poza tym zrobiliśmy sobie trekking pomiędzy dwoma osadami zboczem góry. Niby 3 kilometry, ale do tego ponad 1000 schodów w górę i 1000 schodów w dół. Ciężko było i chwilami ze względu na stromizny niebezpiecznie. Kogoś nawet musiał zabrać helikopter bo już nie dawał rady. A ścieżka wąziutka. Przez półtorej godziny marszu nawet nie dało się gdzieś zboczyć na siusiu. Miasteczka są dosłownie przyklejone do zboczy i dostęp do morza jest bardzo wąski. W związku z tym mieszkańcy swoje łódki muszą trzymać... przed domami.Tak wąziutko i stromo. A w jednym miasteczku wywaliłem się i teraz już będę miał równowagę. Oba łokcie zdarte. W sumie wczoraj przeszliśmy około 14 kilometrów. Dzisiaj się zwijamy i jedziemy do Riva del Garda na ostatnie zakupy, a jutro ruszamy do domu. Pojedziemy spokojnie dwa dni.
No to naraźki


































1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Białe wino?! Rozumiem, że posiłek to posiłek, ale żeby od razu białe wino!
Pozdrowaśki
Waldek