poniedziałek, 11 maja 2015

Powrót na kontynent

Dzisiaj o 22.30 płyniemy w okolice Rzymu, a stamtąd jedziemy do 5 Terre. Co to takiego zobaczycie na fotkach. Podróż długa, bo dzisiaj 11 km drogami, potem 8 godzin promem, dalej 200 km camperem, 10 km skuterem i 9 pociągiem. Ale czego się nie robi aby oczy nacieszyć. Przedwczoraj byliśmy w Porto Rotondo, a wczoraj w Porto Cervo. To takie dwa mega bananowe miasteczka. Cudne. Sklepy najlepszych projektantów mody, posiadłości bajkowe, jachty niewyobrażalne i spotkać tu można najmożniejszych tego świata.

To dziwny kościółek i na pierwszej fotce... sufit. Nie wolno było robić zdjęć, więc tylko ta jedna fotka ze środka. A było ciekawie.




Basia nie przepuści żadnym kwiatkom. Wyobrażacie sobie jaki muszę być cierpliwy. Z tymi kwiatami u niej jak ze sklepami :-).




Zdjęcia kamienniczek można tu robić bez końca. Niewyobrażalnie piękne klimaty.

















Ten jacht wygrał mój ranking :-).




A dzisiaj rano miałem brzydką przygodę. Basia jeszcze spała, a ja sobie pojechałem rowerkiem się pomęczyć. I potrącił mnie samochód na rondzie. Na szczęście i ja i rower przeżyliśmy to w miarę bez większych uszkodzeń. Rowerek pobijany i zdarte kolano i łokieć. Miałem szczęście, ale strachu się najadłem. To ten biały gnojek na fotce poniżej.


Rano pojechaliśmy na plażę (wczoraj też). Ja wróciłem skuterem a Basia... piechotą 6,5 km (wczoraj też). Teraz odpoczywamy przed rejsem. kemping duży z trzema dużymi węzłami sanitarnymi. Pomieści pewnie grubo ponad tysiąc ludzi, ale tymczasem jesteśmy na nim... sami.



Oczywiście nie mogło się obyć bez ogródkowych zakupów wrrrr :-(.



No to naraźki.


Brak komentarzy: