wtorek, 10 maja 2011

Sycylia 2 i Sorrento





No i pojechalismy Land Roverem ponownie podziwiać Etnę. Myśleliśmy, że tym razem zobaczymy ją od strony południowej, ale niestety przyszło nam obejrzeć jeszcze raz od północy. Tym razem zamiast podróżować drogami asfaltowymi, wspinaliśmy się bezdrożami. Przyznam, że się nie spodziewałem, iż taki samochodzik może z taką łatwością pokonywać ostre zbocza najeżone ostrymi wulkanicznymi skałami. Pan przewodniko-kierowca pokazał nam kilka malowniczych zakątków w tej pełnej grozy scenerii. Poopowiadał nam też o erupcjach. Okazało się, że raczej nie ma niebezpieczeństwa w zwiedzaniu tej góry. Groźnie może być na samym szczycie, ale tam wstępu ludzie nie mają. Natomiast jak już płynie lawa, to bardzo wolno z prędkością dochodzącą do 5 km/h. Oczywiście czasem płynie rok i potrafi zalać całą wioskę, ale zawsze jest dużo czasu na ewakuację. Lawa płynie sobie jak rzeka pozostawiając szeroki pas ni to gruzu, ni kamieni, ni czarnego piachu. Wygląda to przerażająco. My byliśmy na wysokości około 1600 metrów, a góra ma ponad 3 tysiące. Od wysokości 1600 metrów zaczynają się wyciągi narciarskie. Od stycznia do marca można tu szaleć na nartach. Teraz na ten sport jest już za mało śniegu. Po wulkanie pojechaliśmy na lunch. Super wyżerka w domu agroturystycznym. Przystawka to 5 – 6 dań regionalnych, potem oczywiście pasta i drugie danie. Skosztowaliśmy wielu lokalnych przysmaków. A mnie jak zwykle najbardziej smakował ich chleb z twardą chrupiącą skórką. Diety swojej jeszcze nie zakończyliśmy, ale chlebkowi tym razem nie mogłem się oprzeć. Do tego wychłeptaliśmy dwa dzbanki wina. Nażarci udaliśmy się obejrzeć kanion Alcantara. Cudownie rzeka płynie kamiennym kanionem. Nie będę tego nawet próbował opisywać, bo trzeba to zobaczyć aby zrozumieć. Kiedyś można było chodzić dnem koryta, ale po wypadku, w którym skała oderwała się od góry i spadła na ludzi – z tej rozrywki zrezygnowano.
                Następny dzień to msza, jazda na rowerach, zakupy na targu rybnym i oglądanie F1. Na targowisku zakupiliśmy kalmary, tuńczyka i miecznika. Wszystko było przepyszniutkie. Dziś rano ruszyliśmy na kontynent. W tej chwili płyniemy promem, a następnie pojedziemy pod Neapol. W planie głownie wyspa CAPRI. Basia zawsze marzyła o tym, by to miejsce odwiedzić, więc jest szansa na spełnienie tego marzenia.

   No i się marzenie spełniło. Jest już kolejny dzień. A nawet dwa dni. Droga do Sorrento była bardzo mokra, ale niezwykle malownicza. Przepaście, mosty i tunele. Cudowne widoki. Dzisiaj rano udaliśmy się szyblkim statkiem na Capri. Było przepięknie. Dużo pisać nie mogę, bo Baśka mnie goni na kolację. Capri to przepiękna wyspa. Jeżdżą po niej tylko krótkie busiki, bo żaden normalny autobus nie zmieścił by się w zakrętach. Totalny hardcore z tą jazdą. Capri to góra, a zatem wszystkie drogi są na zboczach. A sama wyspa cudo. Piękne widoki, cudne zatoczki, super woda i niezwykłe... ceny. Po prostu zwariowali z cenami. Chcieliśmy wynająć taksówkę do zwiedzania (wszystkie taksówki to kabriolety zmyślnie przerobione ze zwykłych aut). Zaproponowano nam program zwiedzania obejmujący w sumie trzy kursy po około kilka kilometrów za jedyne... 120 Euro. Skorzystaliśmy z biletów full day po siedem E i zwiedzilismy znacznie więcej od oferty taksówkarza. W sklepach też nieludzkie ceny. Bluzeczki lniane po 120 EURO i w ogóle wszystko kilka razy droższe. Nawet czytałem w necie, że Włosi sami zabijają urok wyspy cenami. Jak targowałem taksówkę, to facet mi powiedział, że przecież zwykły kurs (kilka km) kosztuje 50 euro, to zwiedzanie nie może być tańsze niż 120. Logiczne!  Już mamy wypożyczony skuter i jutro jedziemy do Positano, gdzie podobno znajduje się piękna plażka. Także jutro lenistwo i czytanie książek, a pojutrze wieczorem prom na Sardynię. Odezwę się nie prędzej jak w niedzielę. Naraźki.

























































Posted by Picasa

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jaka PIĘKNA koszulka :) ciekawe kto ją tacie przywiózł :P może wyprawa nie zaczęła się najlepiej,ale jeszcze nic straconego :) powodzenia i dobrego nastroju przede wszystkim!!!

Klaudia pisze...

Piękne wspomnienia na pewno macie z tej wycieczki. My tym razem lecimy na północ Włoch, a konkretnie celem jest Turyn. Mój mąż chce jechać na mecz Juventusu, a ja chcę zwiedzić typowo włoskie miasto, jakim jest właśnie Turyn. Może jeszcze skorzystam i przywiozę sobie, jakąś pamiątkę z włoskiego domu mody, a takich butików w Turynie nie brakuje :D