poniedziałek, 15 maja 2017

Aguilas

Po pierwsze przepraszam, że fotki się pomieszały. Trudno. Już nie mam do tego siły.
Także będziemy skakać w czasie. 
Dziś przyjechaliśmy w nowe miejsce z La Manga. La Manga leży przy potężnym słonym jeziorze przyklejonym do morza i oddzielonym tylko mierzeją. Raj dla deskarzy, co widać poniżej. Camping był potężny. Ponad 2000 stanowisk, ale tak zorganizowanych, że każdy był praktycznie sam. Super miejsce do jazdy rowerami. 


To już dzisiejsze miejsce :-). Jesteśmy w Aguilas w Murcji. Jeszcze nie wiemy co tu jest fajnego. Zaraz ruszamy na rowerowy rekonesans. Jest tu tylko jeden camping z zaledwie 65 stanowiskami, z czego zajętych chyba jest mniej jak 10. I to kochamy. Cisza i spokój. A w mieście brak turystów, dzięki czemu kosztujemy prawdziwych smaczków lokalnych. A jak będzie naprawdę? Zobaczymy.


Cofamy się w czasie o dni kilka :-).


I znów czas teraźniejszy :-).



Hiszpania podzielona jest na różne regiony względem chodowli roślin. Była strefa pomarańczowa, była cytrynowa, do wczoraj kilka dni byliśmy w strefie melonowej (poniżej), teraz jesteśmy w pomidorowo - winogronowej.







Wczorajszy marsz 10 kilometrowy na mszę o 20.30.




Nie zapominamy o praktyce.


A to msza dziękczynna na zakończenie jakiegoś odpustu lokalnego, który odbywał się tu od 4 dni. Potem jeszcze będzie kilka fotek z mszy.


Pomieszane fotki i praktyka. Wiadomość dla Tadeusza! Oczywiście nie robimy sobie fotek w trakcie praktyki, ale po jej zakończeniu :-).





A to panoramiczne zdjęcie z tego campingu z ponad 2000 stanowisk. Jak widać mieliśmy pełną prywatność.


Pyszne jedzonko podczas sobotniej 45 kilometrowej wycieczki rowerowej mierzeją.


Basia lansuje się w nowej koszulce rowerowej. Koszulka najlepszej amerykańskiej drużyny kobiecej MTB.


Basia chciała sobie pozować do zdjęcia w zakładzie odsalania, ale zaczęła ją sól wciągać i musiała uciec :-).


A to moje ukochane kanapki. Są przepyszne i polecam wszystkim. Ja je jem od blisko dwóch lat na śniadanie. Czasem ciut się różnią, ale niewiele. Cienkie pieczywo, na to serek (w Polsce najlepiej Łososiowa Zatoka), potem grubo rukoli, plaster łososia i na wierzch kiełki. Pichotka!



Miłość do ośmiornicy. Miłość na ławeczce i na talerzu. W wodzie niekoniecznie :-).



A to wyborny obiadek w wykonaniu mojej żonki. Basia ma carpaccio z tuńczyka, a ja na półsurowo bloki tuńczyka lekko podsmażane i oprószone kruszonymi pistacjami. Do tego kilka ostrych sosów, plastry pomarańczym grejpfruta i truskawki. Wszystko podane na rukoli lub młodej sałacie. Mniam.


No to naraźki, bo jedziemy na wycieczkę :-).

Brak komentarzy: