czwartek, 28 lutego 2013

Mingun

Podróż do Mingun była nielada relaksem. Spaliśmy na statku bardzo dobrze. Wieczór był bardzo romantyczny. Rano poszliśmy eksplorować miasteczko Mingun.
 
Bardzo ciekawe były tu taksówki. Zamiast koni mechanicznych lub żywych były dwa buffalo.
Natknęliśmy się na kolejne wesele. O 8.00 rano. Ceremonia trwa tylko diw godziny od 7.00 do 9.00.
Odwiedziliśmy liczne świątynie. Największe wrażenie zrobiła na nas niedokończona stupa. Niestety nie ukończono jej budowy z powodu uszkodzeń spowodowanych licznymi w tym regionie trzęsieniami ziemii. Wybudowano tylko podstawę stupy. Potężna. Gdyby ukończono tę budowę, byłaby to największa na świecie stupa. Do niedawna można było wejść na szczyt tej budowli, ale po ostatnim trzęsieniu ziemii w listopadzie, zabroniono wchodzenia ze względów bezpieczeństwa.
Poniżej rysunek supy. Tylko dolną część wykonano. Wszystko z cegieł. Milionów, setek milionów cegieł.
A to drugi w kolejności największy dzwon świata.
Przed monumentalną stupą stały dwa potężne lwy, ale niestety te też zostały zniszczone przez trzęsienie ziemii. Ta tylna część lwa ma chyba ponad 10 metrów. Potęga.

 

 

1 komentarz:

Ania Bosak pisze...

Tak się zaczytałam w Waszym blogu, że przejechałam swój przystanek autobusowy :). Dobry numer z tym weselem, w Polsce też można się "wbić" na czyjeś wesele, nie wiem czy Tomek Wam kiedyś opowiadał swoją historię? Wyobraziłam sobie też pokój Wojtusia z tym łóżeczkiem, rozumiem, że cały by był w takim stylu :). Pozdrawiam gorąco.