poniedziałek, 25 lutego 2013

Dzien trzeci

Najpierw kilka fotek z wczoraj. kwiatki sprzedają kobiety na ulicy. Za ten pęk jaśminu należy zapłacić 60 groszy.
 
A to nasz Yangoski samochód. Stary, ale jary.
Poniżej fotki z chińskiego bazaru. Wiele smakołyków tylko z pozoru jest smakołykami. Dużo tu podrobów, ozorów flaków i innych specjałów.
Nie wiemy dlaczego, ale we wszystkich ulicznych knajpkach są stliki i krzesełka dla dzieci. Ale nie dla pędraków są przeznaczone. Siedzą przy nich wyłącznie dorośli. Może nie są zbyt wysocy, ale przecież nie aż tacy mali.
Ryż można kupić gotowy do spożycia w bambusie. Lokalny specjał.
Kobiety malują swe lica jakimś białym mazidłem. Pierwtnie się z tego śmiałem, ale już mi się spodobało. To takie ich malowanie się. Wiadomo, że ze względu na swą urodę kobiety muszą się malować. Tutaj robią to w odmienny sposób i już mi się to bardzo podoba.
Wiele tutaj budowli kolonialnych, które pozostały po dawych zarządcach tych okolic.
A tu parę smakołyków ulicznych.
Oczywiście pełno tu durianów.
I to koniec dnia wczorajszego. Zaraz napisz o dzisiejszym.

 

1 komentarz:

kasieniak pisze...

Ja na świeżo porównuję z Tajlandią i jakoś bardziej to wszystko odbieram i zazdroszczę, że tam jesteście. Niesamowicie tęsknię do tych klimatów. Wczoraj sprawdzaliśmy z Sebą loty do Bangkoku na jesień:) Cudownej podróży Wam życzę:))) Buziaki
Kasia Smólska - Łynka