piątek, 6 marca 2009

Zapoznanie z Dominikaną

Wczoraj mieliśmy dzień organizacyjny. Pozamawialiśmy sobie wycieczki i zorientowaliśmy się co możemy zobaczyć, gdzie się pobawić, gdzie jeść i gdzie popić. Rano trochę plaży. Kazik postanowił się tak strzaskać, żeby Zdzichowi gały wyszły na widok amerykańskiej opalenizny. Już się spalił. Karmią nas tu nieludzko. Mamy 12 miejsc karmienia i pojenia. Kolację zjedliśmy w Japońskiej restauracji, gdzie jedzonko przygotowuje się na oczach klientów. Poznaliśmy tam bardzo fajnych ludzi. Małżeństwo amerykańskie, ale ona ma korzenie polskie. W naszym języku umie powiedzieć zaledwie kilka słów, ale jakże to było miłe. Drugie małżeństwo jest amerykańsko – meksykańskie. A ta meksykanka Janira?!!? Mówię wam chłopy, że było na co popatrzeć. Wszyscy bardzo weseli i sympatyczni. Jak się dowiedzieli, że Kaziu skończył 70 lat, to śpiewom nie było końca. Po kolacji trochę… schudliśmy. Tak, tak schudliśmy, ale finansowo. Zachłanne kasyno ogołociło nasze kieszenie. Wieczór zakończyliśmy na występach tancerzy i połykaczy ognia. Bardzo fajny był to dzień. Dzisiaj (jest 7.00 rano) na 9.00 jestem umówiony na dwie godziny tenisa, potem szybki obiad i jedziemy do jakiegoś parku ze zwierzątkami. Wieczorem o 20.30 kolacja złożona z owoców morza i steków. Zdjęcia nie po kolei, ale nie mam już czasu ich układać. Lecę z Kazikiem na śniadanie. Kobiety oczywiście jeszcze śpią.



















2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Kochani,

Zyczyme wam waspanialych wakacji!!!
Wygladacie pieknie!!!

Duze buzi, Renata i reszta

Anonimowy pisze...

nie pamietam hasla wiec jestem anonim (ale to ja,wasza kat:))
udanych wakacji i specjalne pozdrowienia dla Wachali

wierze,ze Josephina juz zapomniala o zakrzepicy zyl:))

see you soon