sobota, 17 października 2015

Dom

I jesteśmy w domu. Ale powrót z przygodami. Ostatnie dwa dni pobytu we Włoszech deszczowe i powrót też na mokro. Wyjechaliśmy w czwartek raniutko i zaraz po ruszeniu zepsuły się wycieraczki w kamperku. Szukaliśmy na stacjach niewidzialnej wycieraczki (taki płyn do nasmarowania szyby i wtedy krople deszczu spływają po szybie co umożliwia jazdę bez tradycyjnych wycieraczek), ale nie dostaliśmy jej. W końcu znaleźliśmy serwis, ale był przepalony silnik i na nowy należało poczekać do piątku lub do poniedziałku. Ruszyliśmy zatem dalej. Kupiłem chyba z 10 różnych środków do szyb, ale nie działały. W końcu około 20.00 dojechaliśmy w okolice Bayeruth. Jazda była bardzo ryzykowna, ale jakoś pomału jechaliśmy. W piątek o 6.00 ruszyliśmy w dalszą drogę, ale tak padało, że zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy. Sięgnąłem po ostatnią deskę ratunku, czyli telefon do syna Tomasza, który już kiedyś miał taką przygodę i miałem nadzieję, że ma lepszą wiedzę w tym temacie. I miał. Podpowiedział nam aby jechać na myjnię samoobsługową i mocno nawoskować szybę. Tak też zrobiliśmy i... można było jechać w deszczu dalej. Co prawda starczało to tylko na godzinę, ale trzy myjnie załatwiły nam 3 godziny jazdy, a potem padać przestało. No to narażki.
Piotr i Basia

Brak komentarzy: