wtorek, 1 lutego 2011

OCEAN

Klimatyzacja potrafi czesto wkurzyc. Czasem wyje jak mikser i nie ma wyjscia. Trzeba ja polubic. Niekiedy montuja ja tak aby wiala na lozko. Zgroza. Niemalze zrywa przescieradlo (jedyne mozliwe okrycie w Ameryce). Poza tym instrukcje sa na tyle skomplikowane, ze mniej wprawni pewnie w ogole rezygnuja z nich, albo dostosowuja sie do temperatury dzialania. Sam uwazam sie za rozgarnietego i przygotowanego do rozgryzania takichj lamiglowek, ale raz w Buenos sie musialem poddac. Stpien skomplikowania nie pozwolil  mi w trzy dni rozgryzc wszystkich meandrow obslugi i nasze spanie wygladalo tak, ze zasypialismy z klima. Jak juz na tyle zmarzlem, ze szczekajace zeby tak halasowaly, ze zagluszaly klime i nie dawaly spac - to ja wylaczalem. Natomiast gdy nie moglem oddychac, bo juz topilem sie w pocie nalezalo ja wlaczyc. I tak sypialismy. Inna zgroza sa klawiatury w hotelowych komputerach. Kazda proba nacisniecia klawisza moze skonczyc sie wylamaniem palca. Sa okropnie zuzyte. Poza tym bez bezwzrokowej metody pisania lepiej nie siadac przed ekranem. Literki najczesciej sa poscierane. Jesli zas chodzi o wode w lazence, to mamy dwa kurki. Jeden z ciepla woda a drugi z cieplejsza. To podobnie jak w morzu i basenie. W morzu jest ciepla, zas w basenie cieplejsza. Zimna wystepuje tylko w dwoch okolicznosciach. W lodowce i czasem pod prysznicem; To troche taki efekt jak u nas w Polsce latem. Kiedy waz ogrodowy lezy na sloncu, to zawsze do poki nie zacznie leciec woda spod ziemi, tylko nagrzewana slonkiem w wezu, to jest bardzo ciepla. Tu jest podobnie, ale troche na odwrot. Zanim nie zleci ta schlodzona z rur umieszczonych w klimatyzowanym pokoju, to jest zimna. Potem juz tylko ciepla albo ta druga cieplejsza. Lubie pisac gawedziarsko, ale warumki tutaj naprawde tego nie ulatwiaja. Przepraszam ze nie moge do konca rozwinac swoich skrzydel, ale juz w nastepnej podrozy bede mial laptopka. Wiecie jak za nim tesknie. I jeszcze ciekawostka z komorkami. Obserwowalem na lotnisku i w samolotzch. Wtedy czlowiek sie najbardziej nudzi to i obserwuje. Nie wiem czy 60 czy 80 % ludzi, ale na pewno wiekszosc posiada albo Iphona, albo Blackberry. Szok. Duzo tez Ipadow. To chyba dobre rozwiazanie na podroz.
Ponizej nasz obecny osrodek. Mieszkac moze tu okolo 1000 osob i moze tyle bylo w weekend. Nie ma tu Niemcow, Francuzow, Ruskich, a nawet Amerykanow. Sami poludniowcy. Nasza podroz organizuje biuro Polskie posiadajace partnerow w innych krajach i tez tym razem w Argentynie bylismy z biurem Argentynskim, a tu jestesmy z biura Brazyljskiego. To dobrze. Nie tesknimy za Europejczykami. Oczywiscie oprocz CIEBIE. Obsluga jest nieludzka. Pracuja tu setki ludzi, ale sa tak uprzejmi, ze wprost jest to nie do uwierzenia. WSZYYYYSCYYYY!!! Jedzenie bardzo dobre i nieludzko duzo. Kazdy posilek to mysle ze (nie liczylem) ponad 50 rznych dan do wyboru. I te desery, lody... A jakie salaty. Natomiast na sniadanie jemy tylko tapioke. Tapioka to maka ze skrobii manioku. Bardzo zdrowa i bezsmakowa. Pani nasypyje ja za pomoca sitka na rozgrzana plyte. Grubosc 2 mm a srednica jak nasz nalesnik. Po minucie maka sie zespala i daje sie przewrocic jak placek. Na to naklada sie utarty zolty ser, drobno pokrojone - szynke, papryke i cepule, polewa jakims tajmnym sosem zoltego koloru o posypuje tajemnymi ziolami. Potem sklada sie to na pol i nadal grzeje z obu stron. Pychoty. Narazki. Wiecej tekstu miedzy fotkami.






Hamak to fajna rzecz. Nie wiedzialem ze az na tyle sposobow mozna w nim spac. Nie bardzo natomiast da sie na brzuchu, ale to i tak fajny wynalazek.


Takich kolesi mijamy na plazy tysiace. Ostatnio bylismy na spacerze i Basia znalazla muszelki, wyschniete jakies algi, szczypce kraba, a ja frotke, pleciona bransoletke i 10 reali (waluta miejscowa). Dwoje ludzi i dwa rozne spojrzenia.

Problemy mam tu dwa. Pierwszym sa zawroty glowy. Tak, tak kochani - dopadlo mnie. Od tych brazyliskich tyleczkow glowa sie kreci dookola jalk lalce z drewna. No i zawroty gotowe. Drugi problem wyjasnie kawalek nizej.




Oto smutny drugi problem. Zgubilem gdzies swoj cien.


Takie jaszczury biegaja tutaj niemalze tlumami. Mieszkaja 10 metrow od naszego domku. Odziela nas waska rzeczka. Oczywiscie nic nie stoi na przeszkodzie aby przyszly jednak do nas. Na szczescie sa plochliwe. A dlugosc? Bagatela czasem ponad metr. To potwory.



Maja tu swietny wynalazek. Na plazy oraz przy basenie stoja takie punkty czerpania. Oczywiscie poza licznymi barami. Zeby ludzie tylka nie zawracali coca-cola, woda i piwem, to wprowadzono punkty samoobslugowe.

Taki oto mamy napis na plazy. To nawet dobry okres do wylegow, ale chodzilismy po plazy dwa kilometry w jedna strone i dwa w druga, ale sladow zolwi nie bylo. Jaja co prawda skladaja w nocy, ale nie widac zadnych sladow.

Jakby ktos nie wiedzial jak rosnie orzech nerkowca, to bardzo prosze. Do miekkiego owoca przyczepiony jest na zewnatrz orzeszek w skorupce. Nazbieralismy tego duzo z mysla uczty, ale niestety nie udalo nam sie niczym otworzyc chocby jednej lupinki. Taka twarda.


A przed zmrokiem malpy zrobily sobie przy naszym tarasie autostrade i tlumnie przemieszczaly sie na spoczynek.

A tak dziala slonce rownikowe. Ja cwaniaczek sie nasmarowalem kremem z filtrem, ale nie dokladnie i powstaly czerwone wyspy na moim ciele. Teraz wierze ze te kremy dzialaja.



Ten gosc przy palmie to ja.


Pyszne zebereczka jako przekaska przy basenie. Bo wiedziec trzeba, ze zarelko tu sie serwuje 24h na dobe.

Dla kazdego cos golego.



Narazki kochani.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie bez powodu mowi sie o brazylijskich tyleczkach.:)k.

podróże uszatka pisze...

Basiu, jestem zaniepokojona Twoją skórą i Piotra również!!! Mówi się jednak,trudno dla takich atrakcji, widoków i przeżyć też bym się dała przypalić. Śledzę Waszą podróż i cieszę się, że jest Wam tam dobrze. Pozdrawiam Was serdecznie. W Trzebiatowie zimno i tęskno za Wami :(

podróże uszatka pisze...

Nie wiem dlaczego mój komentarz był jako podróże uszatka?? Tęskni za Wami Danusia O. buziaki