poniedziałek, 3 lipca 2017

Kolejny super rowerowy dzień

Kolejny dzień. Dziś zaliczona równo stówka. Ruszyliśmy z Trzebieży i pojechaliśmy przez Police i Szczecin do Niemiec. A dalej droga wiodła wzdłuż Odry po wspaniałych niemieckich ścieżkach rowerowych. Poniżej właśnie taka ścieżka. To nie jest droga dla samochodów :-).



Oczywiście piękna przyroda, cudne widoki.




Czasem jechaliśmy przez las.


Naturalnie jest to park narodowy.








Na drzewach spoglądały drapieżne ptaki.






Wszędzie bardzo dziko i naturalnie.


A to reklama przed restauracją w Niemczech. Prowadzą ją Polacy ;-).




Pan (tak, tak - niech was nie zmyli ten biust), prezentował nam bardzo rzadkie czarne surfinie, które właśnie sadził. Ponoć wszyscy się nimi zachwycają. Za trzy tygodnie pięknie rozkwitną. 


A to kamień pogodowy. Popularna w Niemczech sprawa. Kamień zwisa z szubienicy. Jest też legenda:
1. Jeśli kamień się nie rusza to wiatru nie ma. 
2. Jeśli kamień się lekko porusza to mamy zefirek.
3. Kamień się mocno huśta - Jest silny wiatr.
4. Kamień jest w wodzie - prawdopodobnie jest powódź.
5. Kamienia ne ma - przeszedł huragan.
6. Kamień rzuca cień - jest słonecznie.


Wjazd do Niemiec.


Uważny czytelnik znajdzie na fotce żurawia.


W Szczecinie odwiedziliśmy Dubickich. Zdjęcia nie po kolei. Sorki.





Do Ryśka wysłałem sms-a, że jestem niedaleko jego domu w Lasku Arkońskim. I nas zaprosił na kawę. Pojechaliśmy na skróty. Był napis teren wojskowy - wstęp wzbroniony. Ale my pojechaliśmy bo było bliżej. I trafiliśmy na poligon i wozy pancerne w akcji. Nie rozjechały nas :-).


A na koniec w Schwedt poszliśmy do dobrego Chińczyka. Mało nie popękaliśmy. Ale było przesmacznie. Dzięki dla mojej żonki i Leszka też, że nam pozwalają na takie wyprawy. Fajne jesteście :-).


A to podsumowanie jazdy. Wiatr oczywiście w twarz. Gdyby go nie było, średnia by poskoczyła pewnie do 22 km/h. A zwiatrem...


Jutro Leszek wraca do domu. Kombinuje, żeby wrócić jednego dnia do Rogowa, czyli 170 km. Trzymam za niego kciuki. Ja mam jutro chyba poniżej 90 km. Jadę do Stefka. Pojutrze zostanie mi jakieś 140. Może zrobię w dwa dni, a może przy dobrej kondycji spróbuję w jeden. Naraźki.

1 komentarz:

Unknown pisze...

Te drewniane domki - uwielbiam! Na chłodnik mi narobiłeś smaka, a jeżeli chodzi o "kamień pogodowy" - taki sam wisi pod hotelikiem w Chynowie pod ZG. Strasznie się z niego uśmiałam :)
Co do tego zdjęcia z żurawiem - uważny czytelnik ( patrz -> Madzia) upatrzy tam pewnie płeć tego żurawia, bo sam ptak to prościzna hahaha :))
Pękamy z dumy nasz rowerzysto! Wiatru w plecy :))