środa, 28 grudnia 2011

Blog - reaktywacja. Laponia.

Za długo na tyłkach nie usiedzieliśmy. Sylwestra postanowiliśmy spędzić we Włoszech na nartach. Wykupiliśmy już nawet hotel, ale że śniegu za wiele tam nie było, zrezygnowaliśmy 22 grudnia. No ale co robić? Jeszcze na poprzednim wyjeździe chodził mi po głowie wyjazd za koło polarne. No i jesteśmy w Finlandii, a właściwie w Laponii. Niestety zabawimy tylko 6 dni. Ale wiecie, że my w hotelu nie siedzimy, także powinna być moc wrażeń. Tych kilka dni mamy już tak zaplanowanych, że wychodzimy z pokoju rano i wracamy wieczorem. Ale co to znaczy rano i wieczorem? Tutaj tego nie ma. Za kołem polarnym słońce zimą nie wschodzi w ogóle. Gdzieś zbliża się do widnokręgu, ale nie wyłazi. Praktycznie cały dzień jest ciemny. Rozjaśnia się trochę na kilka godzin, ale promyczka nawet z najwyższej góry zobaczyć się nie da. Przylecieliśmy wczoraj wieczorem do Rovaniemi. Stamtąd odebrał nas polski przewodnik i najpierw zawiózł do Safari House, aby... nas ubrać. Zimy tutaj srogie. W okresie, w którym my przebywamy w ostatnich 10 latach temperatury wahały się od 0 stopni do -35. Rekord to -45. Dostaliśmy więc ciepłe ubrania. Kombinezony, skarpety, buty, rękawice, czapki i balaklawy. Stamtąd udaliśmy się w 1,5 godzinną  podróż do Suomo. Najniższą zauważoną podczas jazdy temperaturą było -21. Jeździ się tu po białym. Odśnieżają tylko tak, aby został ubity śnieg lub lód. Jeżdżą na oponach z kolcami. Głupie wrażenie, jak gość wchodzi w zakręt ponad 100/h po lodzie. Niestety pomimo bezchmurnej pogody nie udało nam się zobaczyć zorzy polarnej. Może jeszcze się uda, chociaż prognozy pogody mówią o opadach śniegu, a wtedy z zorzy nici. Przewodnik opowiadał nam o Duńskiej parze, która już była za kołem polarnym 13 razy i tego pięknego zjawiska atmosferycznego nie widziała. Zresztą co się dziwić skoro byli 13 razy. Mieli po prostu pecha.  Suomo to ośrodek narciarski. Ale nie taki jakie my znamy. W mieście są dwa hotele i kilkanaście domków. Najbliższy sklep jest na stacji benzynowej oddalonej o 16 kilometrów. Najbliższe miasteczko ponad 40 kilometrów. Mieszkamy w domku, a właściwie domu. Mamy salon z kominkiem, aneksem kuchennym dobrze wyposażonym łącznie ze zmywarką, trzy sypialnie (domek jest na 6 osób, także mamy luz), łazienką z pralką i sauną. Za domkiem mamy duży taras, a przed zadaszenie dla dwóch samochodów. Domki są rozsiane po lesie, także mieszkamy praktycznie na dziko. Teraz jest 8.35 i o 9.00 mają przynieść do domku śniadanie. Jesteśmy tutaj wielką dwurodzinną grupą. Obok mieszkają jacyś państwo ze Szczecina, ale jeszcze ich nie poznaliśmy. Jak już pisałem - atrakcji ma być wiele, ale na razie nie zdradzam szczegółów. Bądźcie na bieżąco. Będzie ciekawie.


 

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

wracamy do sniadaniowych porankow z blogiem, szkoda, ze tylko na 6 dni:). zapowiada sie cieeeekawie.gorace buziaki na te mrozy.kh

moni.ka pisze...

Przede wszystkim dziękuję za podesłanie linka! Miło jest rozpocząć dzień ciekawym opowiadaniem. Rewelacyjna przygoda.

Czekamy na więcej. Pozdrawiam Was,

Monika

Magdalena Nowacka pisze...

Dobrze,że nie możecie za bardzo usiedzieć na miejscu bo dzięki Wam też zwiedzamy w pewnym sensie. Ubierajcie się ciepło i obyście jednak zobaczyli tą zorzę :))) buziaki!!!

Sławoj pisze...

Super,że jesteście znowu w podróży.Poranna herbatka lepiej smakuje przy waszym blogu.Pokażcie dużżżżo zimy,u nas +10,wichury i deszcze.
Pozdrawiamy gorąco
TSA i Sławoj

Anonimowy pisze...

Dzięki państwa relacji odwiedziliśmy Laponię z NORDtravel. Było rewelacyjnie :) Pozdrawiam Magda