piątek, 27 maja 2016

San Marino

Zdjęcia się pomieszały, więc nie będzie chronologicznie. Jesteśmy w San Marino. Dotarliśmy z przygodą po drodze. Podczas wyprzedzania ciągnika, wyprzedzany zjechał w lewym kierunku i przetarł nam prawą stronę kamperka. Brzydko to wygląda, ale technicznie sprawny. Bywa. Ciągnik nawet się nie zatrzymał. Nie próbowałem go gonić. Mieszkamy na bardzo fajnym i spokojnym campingu z super restauracją i wielkim basenem. Miejsca campingowe pooddzielane są żywopłotami i dają dużo prywatności. W Boże ciało nie świętowaliśmy z kościołem, bo szykujemy się na obchody w niedzielę, kiedy to obchodzone jest to święto we Włoszech. Zatem w czwartek udaliśmy się do centrum historycznego skuterem. Ale pomyliliśmy drogę i trafiliśmy na zawody motocrosowe. I co dziwne chyba bardzie się podobały Basi niż mnie. Oczywiście ja byłem bardzo zadowolony, ale Basia wręcz zauroczona. Tor niezwykle na wzgórzu ukształtowany. Było super, tylko się trochę kurzyło :-). Po seniorach na tor ruszyły dzieci. Małe szkraby na mini motorkach wyglądały fantastycznie. A wiek? Może od 6-7 lat do 10.









Poniżej mistrz.


Do samego centrum wjechać można kolejką, co oczywiście uczyniliśmy.


Trafiliśmy akurat na zakończenie procesji i wartę honorową przed kościołem oraz na grającą orkiestrę.



San Marino może nie jest wielkie, ale też nie całkiem malutkie. Poza tym masa turystów. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy zobaczyliśmy jak mało wiernych przyszło na obchody święta. Obsługi (księży, orkiestry i warty) było więcej aniżeli wiernych. My staliśmy jako ostatni w kościele, a przed nami ta grupka ludzi.


Po mszy wspięliśmy się na sam szczyt. Idąc nagle usłyszeliśmy coś, czego przez dłuższą chwilę nie mogliśmy zrozumieć. Huk tak potężny, że aż przykucnęliśmy. Nie wiedziałem co to mogło być, bo tego jeszcze nigdy nie przeżyłem. Szok! A była to armata, którą odpalono w odległości około może 10 metrów od nas. Huk okropny.


Z góry rozpościerają się cudowne widoki.




Niezłe wiatry tu muszą na szczycie wiać skoro te dwa drewniane kioski są obciążone potężnymi blokami betonowymi.


Odbywała się też wystawa sztuki nowoczesnej.


W tych kwiatkach się zakochałem.




A tak sobie mieszkamy.




To wspomniane obtarcia. Jest ich więcej.



A popołudnie spędziliśmy chodząc. W sumie zrobiliśmy tego dnia ponad 13 kilometrów na nogach. I to w górach.


A to fotka z wieczornych urodzin.


No to naraźki. Myślę, że w niedzielę lub poniedziałek napiszę jak spędziliśmy Boże Ciało, które będą Włosi świętować w niedzielę. A już wiem, że będzie co oglądać. I to naprawdę będą cuda.


2 komentarze:

Podróżnik pisze...

Fakt, że San Marino jest osobnym państwem motywuje do jego odwiedzenia. To gratka dla takich podróżników, którzy chcą zaliczać kraje :-)

Piotr i Basia pisze...

Tak. Masz rację. Ludzie lubią zaliczać nowe kraje. My też. Ale nie z próżności, ale to niezwykle ciekawe. Każdy nowy kraj to nowe zwyczaje, nowe doznania kulinarne, nowa architektura, nowa kultura, nowe wina :-)... Fajnie jest odkrywać coś nowego. Oczywiście dogłębne zwiedzanie jakiegoś państwa też jest ekscytujące. No weźmy na przykład takie Włochy. To jak 100 państw w jednym kraju. Każdy region inny. I nawet ludzie co kilkadziesiąt kilometrów inni. Nie wspominając nawet o krajobrazach :-). Zresztą każda podróż jest fajna. Wszędzie czeka na nas coś nowego.