niedziela, 6 lutego 2011

Plaza

Wczorak byla plaza. Dzisiaj zreszta tez bedzie. Po poludniu jeszcze maly tour z bagazami po miescie i do kraju. Pisalem ze bedziemy okolo 18.00, ale nie pisalem ktorego dnia. W poniedzialek.
Buziaki
I narazki.



sobota, 5 lutego 2011

Carnaval!

Schow byl swietny. Najpierw, standardowo juz, dobra wyzerka, a potem radosc dla oczu i uszu. Naprawde bylo warto sami popatrzcie. Czas juz sie pomalu zegnac z Ameryka. Dzisiaj dzien lenistwa, a jutro do 14.00 musimy opuscic pokoj i przeczekac jakos do wieczora. O 21.25 wracamay do domku. W Trzebiatowie bedziemy okolo 18.00.
Narazki


Basia z Maurycym, naszym przewodnikiem.












piątek, 4 lutego 2011

Corcovado i Sugar Loaf

Niestety fotek przesylac nie moge, zatem zapodam tekscik, a zdjatka przesle niezwlocznie jak do domu wroce. Duzo tutaj biedy. Naszym zdaniem biedniej tu jak w Argentynie i biedniej jak w Polsce. Zawsze bede powtarzal, ze w Polsce zyje sie naprawde dobrze. Polaka to bardzo, bardzo bogaty kraj. I nie twierdzimy tak, zé nam sie zyje dobrze, ale zé kazdy kto chce pracowac w naszym kraju, to prace ma i zyje znacznie lepiej jak 80% mieszkancow naszego swiata. Odwiedzilismy sambodrom. Oczywiscie dzisiaj jeszcze pusty, ale przymierzylismy stroje (mamy fotki) i wieczorem idziemy na pokaz SAMBY. Podobno w dobrym wydaniu. Sambodrom to niecaly kilometr i jest dla turystow i dla VIP-ow. Mieszkancy podziwiaja na ulicach. Startuje kilkanascie szkol samby, w kazdej po kilka tysiecy uczestnikow. Bylismy w tutejszym Catedral, czyli bardzo nowoczesnym, ogromnym kosciele. Robi nieludzkie wrazenie. Naprawde duzy I sztuka nowoczesna szokuje od pierwszego spojrzenia. Ale wrato zobaczyc. Zobaczylismy budynek opery, ktory jest mniejsza kopia opery paryskiej. Wjechalismy na Sugar Loaf kolejka linowa I stroma kolejka torowa na Corcowado (Chrystus). Widoki nie do opisamia. Cudownie. Nie bylo w ogole wiatru I niestety smoog sie unosil w powietrzu co utrudnialo fotografowanie. Ale mowimy wam – warto to zobaczyc. Obiad zjedlismy we wspanialej restauracji. Najpierw bufet salat. Nie dalo sie sprobowac wszystkich chocby polyzeczce. Suchi, owoce morza, sosy. Wzielismy te przystawki i siedlismy do stolu. Zaraz podano nam empanady (pierozki peczone) z miesem i zeserem, do tego jakis zapiekany maniok, ziemniaki w panierce, pieczone banany, frytki, ryz i takie tam dodatki. No i zaczelo sie. Co 30 sekund podchodezi kelner zé szpada, a na niej ma mieso. Dziesiatki roznych mies i ryb. Rozne zwierzeta i rozne ich czesci ciala na rozny sposob przygotowane, Kelner przychodzi ze  szpada i kazdy ma szczypce, Facet opiera szpade o talerz, nacina mieso, lapie sie naciety kawalek specjalnymi szczypcami i dokancza ucinanie. Nie bylismy w stanie wszystkiego sprobowac. Basia chciala dzisiaj jesc owoce morza, ale nie dala rady. Pó przemarszu kilkudziesieciu kelnerow z miesem juz nie mielismy sily na cokolwiek innego. Odwiedzilismy tez slynna Maracane. Na razie jest w przebudowie. Kiedys miescilo sie na niej 200 000 ludzi, potem przerobili na 95 000, a co teraz zrobia – nie wiem. Na plazy rzezby z piasku nie maja nic wspolnego z naszymi zamkami plazowymi. To arcydziela sztuki piaskowej. Wysle kilka fotek. Sama Copacabana nas troche roczarowala. As tutaj trzy plaze. Copacabana ma chyba oko1)o 5 km, a Ipanema i Leblon 3,5. Bylismy pewni, zé to same hotele i restauracje, ale nie. Na Ipanemie i Lelon asa tylko 4 hotele, Na Copacabanie wiecej, ale tez nie za wiele. Malo restauracji na dworze, a wiadomo ze tylko w takowych chcialoby sie przesiadywac. Wszedzie tem sam schemat – morze, potem szeroka piaszczysta piekna plaza, boiska do siatki i nogi plazowej, urzadzenia do cwiczen i bary szybkiej obskugi, sciezka rowerowa i dla biegaczy, ulica, ktora do 10.00 jest jednokierunkowa, a potem dwu i budynki w wiekszosci mieszkalne. Urzadzenia do cwiczen to takie mini atlasy. Ale oni tlumnie na nich cwicza. Masa ludzi biega i grã w siatke i noge. Pó prostu to ich pasje, Wielki szacunek do ciala i kult jego pielegnacji, Mania ogromna, ale efekty daje sie zauwazyc, Stroje to oczywiscie wylacznie skape bikini. Nagie posladki mile widziane. Toples – zero. Favele w Rio ponoc niebezpieczne, bom asa handlarzy narkotykami. Natomiast potezna korupcja nie zwalczy tego, bo z czego zyliby policjanci i rzadzacy. Upal straszny. 30 – 35 stopni. Najwiecej uliczny termometr pokazywal 38 stopni. Basia spi teraz przed samba. Aha. Jest tu swietny napoj Guarana, Smakuje jak szampan, ale to napoj bezalkoholowy. Zagrozil nawet coca-coli, ale sprytny koncern kupil najwieksza fabryke guarany i teraz sam já produkuje. Polecamy. Koncze kochani i moze sprobuje wrzucic jakies zmniejszone fotki, ale na razie nie gwarantuje. Na razie publikuje tekst. Narazki.
Hurra! udalo sie! Macie fotki z rannego bloga i powyzszego.
Jeszcze raz narazki